Powrót na forum

Dodaj odpowiedź

  poprzedni wątek | następny wątek  
Autor Temat:     Fotel OMEGA firmy Kirton (UK)
ania-rybka 2012-06-09 12:44
e-mail
Wrocław
woj.: dolnośląskie

Hej,
Jestem na etapie orientowania się, jak zakupić fotel OMEGA - zaprojektowany specjalnie dla chorych na HD. Cena zabójcza - ok. 2,5 tys. EURO. Na razie nawiązałam kontakt z dystrybutorem w Berlinie - może sprowadzić. Widziałam ten fotel na żywo kilka lat temu - świetna sprawa - siedzenie "zapada się" do środka, dzięki czemu chory nie zsuwa się. Pod głową szeroko - jak ktoś "się rzuca" mimowolnie, to nie spada. Jest doczepiany podnóżek - gdyby chcieć półleżeć. Są kółka - można przesunąć w mieszkaniu z łatwością. Ogólnie - super. Tylko cena też "super". Ale jestem zdeterminowana poprawić trochę jakość życia mojemu mężowi.
Tu jest info o fotelu po ang.:
http://www.kirton-healthcare.co.uk/specialist-seating/omega

No i moje pytania:
- Czy ktoś jeszcze byłby zainteresowany? - może udałoby się wtedy jakieś rabaty wynegocjować
- Czy ktoś ma znajomych, którzy z Berlina, Belgii lub z Anglii mogliby przywieźć to do Polski? (wymiar paczki: 1,3 m x 0,75m x 1,02 m waga 80 kg)
- Czy na takie drogie fotele (nie będące wózkami inwalidzkimi można się starać o jakieś dofinansowanie? Gdzie? Jak?

Pozdrowienia i przepraszam, że nie pisuję!
ania

Świderek 2012-06-09 19:41

woj.: lubelskie

Aniu czy tylko z Berlina??? Bo jeśli z innego miejsca w Niemczech (Kolonia lub miasta ościenne Bonn, Dortmund itd) to nie ma sprawy:)
Świderek 2012-06-09 19:57

woj.: lubelskie

Aha i dostawa byłaby do Wrocławia:) Jesli chodzi o dofiansowanie to jutro bedę u koleżanek w PRRON i się dopytam. Pozdrawiam
rypkania 2012-06-13 03:00
e-mail
Wrocław
woj.: dolnośląskie

Sprawdzę tę Kolonię. Akurat do Berlina mi najbliżej i mamy tam przyjaciół, którzy mogą pomóc w złożeniu zamówienia, ale nie mają jak przywieść takiego dużego kloca.
Świderek 2012-06-13 22:05

woj.: lubelskie

Jakby co to Andrzej moze tez fotel zamówic...On rzadko przyjezdza do Polski. Będzie w ten weekend ale potem dopiero za dwa miesiące ...
Aniu z NFZ nie uzyskasz dofinansowania na fotel bo tam jest dokładny wykaz co mozna kupic...Z PFRON mozna uzyskac dofinansowanie na sprzęt rehabilitacyjny...hmmm....mysle ze fotel zawsze mozna pod to podciagnąc...Dużo zalezy od ludzi którzy tam pracuja ale warto sprobowac bo mozna uzyskac dofinansowanie do 50%.
rypkania 2012-06-15 02:52
e-mail
Wrocław
woj.: dolnośląskie

W Niemczech tylko: Berlin i Dusseldorf. To po drodze mu czy nie?
Świderek 2012-06-16 18:16

woj.: lubelskie

Dusseldorf po drodze:) Jest bardzo blisko. No i miałabys do wrocławia prosto transport.Na maila wysłałam ci mój nr tel jakby był potrzebny. andrzej jest akurat w Polsce więc mogłabys z Nim pogadać. Pozdrawiam
ania-rybka 2012-07-18 23:30
e-mail
Wrocław
woj.: dolnośląskie

Dla Waszej wiadomości: firma AURA w Gdańsku zgodziła się sprowadzić ten fotel i dostarczyć do nas. Cena 9,7 tys. Zamówiłam. Dam znać, jak się sprawuje.

Cena koszmarna, ale pukam do różnych "drzwi" (m.in. zakładowe fundusze świadczeń socjalnych u mnie w pracy i w pracy Roberta) i na razie szczęście sprzyja.

ania-rybka 2012-09-24 03:21
e-mail
Wrocław
woj.: dolnośląskie

Dostaliśmy ten fotel 3 tyg. temu. Świetna sprawa. Robert go uwielbia. Zawiozłam mu go do domu opieki. Polecam, choć cena zaporowa :(
Lisiczka 2012-10-04 22:07
e-mail
mazowieckie
woj.: mazowieckie

Aniu,
Cieszę się, że mogliśmy wesprzeć zakup fotela oraz zapewnić komfort i bezpieczeństwo Robertowi.
ania-rybka 2012-10-05 14:50
e-mail
Wrocław
woj.: dolnośląskie

No ja też się oczywiście cieszę :)

ania-rybka 2014-10-24 07:35
e-mail
Wrocław
woj.: dolnośląskie

Witajcie,
Tytułowy fotel zakupiony 2 lata temu dla Roberta stoi od roku bezużyteczny. Może ktoś chciałby odkupić? Niestety do tanich nie należał - kosztował 9,7 tys. PLN, miałam częściowe dofinansowanie, więc sprzedam za ułamek tej ceny. Gdyby ktoś był zainteresowany, proszę o kontakt na maila z propozycją ceny.

Fotel był intensywnie używany przez rok - Robert go uwielbiał i myślę, że dla chorych z HD jest świetny! Żałuję, że nie kupiliśmy go 2-3 lata wcześniej, kiedy Robert notorycznie "zjeżdżał" z innych siedzisk, rozwalał krzesła (od ruchów się całe rozchwiały). Bardzo polecam.

Stelaż i mechanizmy są w pełni sprawne, niestety w międzyczasie tapicerka (wodoodporna) się trochę podniszczyła - obicie na oparciu zostało wymienione na skajowe z powodu rozdarcia, a boki mój mąż pomazał pisakiem niezmywalnym (jak sobie w gazecie TV coś zaznaczał). Mogę dać go do wymiany tapicerki, ale to będzie dodatkowy koszt rzędu 200-400 zł - trzeba by wycenić. Na rączce zdarta też została trochę farba od uderzania o ścianę.
Tu wrzuciłam obecne zdjęcia fotela (oraz dwa z czasów jego świetności :)
http://www.fotosik.pl/u/rypkania/album/1691055/1?show=1

Fotel mieści się do mojego auta (mam kombi), więc za zwrot kosztów benzyny mogłabym go do 200 km od Wrocławia gdzieś dowieźć.

zagubiona 2014-10-24 13:24
e-mail
małopolska
woj.: świętokrzyskie

Widać, że ten fotel jest wygodny, a czy może tez spełniać funkcję łózka? Czy tak bardziej już się nie rozkłada? Cena piorunująca to fakt, a za ile chciałabyś go Aniu sprzedać? (pytam raczej z czystej ciekawości, bo prawie na pewno i tak mnie nie stać).
na zdjęciach to Twój mąz pewnie i synek - śliczny kochany zdrowy :) Czesto zabierasz go w odwiedziny do taty? Jak to na niego wpływa?
ania-rybka 2014-10-26 12:54
e-mail
Wrocław
woj.: dolnośląskie

Hej zagubiona!
Na łóżko raczej się nie daje - na drzemki owszem.
Kurczę, nie wiem, za ile chciałabym go sprzedać. Tak ok. 1,5 tys. byłoby baaardzo dobrze :) Wyobrażacie sobie, że w Belgii każdy chory na HD ma taki fotel - jest dla nich w pełni refundowany... Jaka szkoda, że u nas taka bieda z tym!

Tak, na zdjęciach to mój synek i Robert - 2 lata temu. Od roku Robert jest już przykuty do łóżka niestety.
Przez pierwszy rok zabierałam synka i córkę co tydzień. Najpierw jeździli z przejęciem. Po paru wizytach było już widać, że niekoniecznie to lubią - raczej traktowali jak narzucony przez mamę obowiązek, ale nie buntowali się też specjalnie. Po pierwsze trochę się tam po prostu nudzili, a po drugie bądźmy szczerzy - to nie są miejsca przyjemne - niektórzy pacjenci pokrzykują, unosi się specyficzny zapach fizjologii... Trzeba się do tego przyzwyczaić i jakoś to sobie oswoić (wyobraź sobie taki widok - jedzie sobie pan po korytarzu na wózku, odwraca się w moją stronę, a ja zauważam, że ma wklęśniętą lewą część czaszki od czoła w górę - łysy, więc nic go nie maskuje - jakby go ktoś garnuszkiem rąbnął w łeb i tak mu się odkształciło - bez blizn na skórze - najwyraźniej miał jakiś uraz kiedyś - no szok!). Generalnie domy opieki to są miejsca dla osób mocno schorowanych i/lub starych, a choroby ani starość śliczne nie są, prawda? Wiemy to, bo nasi chorzy też do pięknych nie należą z grymasami na twarzy, podrygujący itp. Nie ma co się czarować - każdy to widział. Co oczywiście nie znaczy, że są gorsi czy mniej kochani - każde życie jest cenne i warte szacunku, a choroba tego nie pomniejsza. (Mi to się nawet wydaje, że ja teraz Roberta kocham bardziej niż kiedyś!)

Od tych różnych niefajnych wrażeń Robert jest odizolowany, bo ma swój pokój i nie wędruje, ale my przechodzimy przez korytarze :) Dodatkowo, myślę, że na tym etapie choroby, to Robert jest już tak skupiony na swoich potrzebach, że mu inni nie przeszkadzają za bardzo - no chyba że hałasują po sąsiedzku. Nam, zdrowym, to miejsce niestety za każdym razem przypomina, że u nas w rodzinie coś nie tak - a to bolesne jest.

Póki Robert był "na chodzie", to w czasie wizyt, jeśli tylko pogoda pozwalała, zabieraliśmy go wózkiem na spacer, a często na plac zabaw, żeby synek miał się czym zająć. Po roku, gdy Roberta położono, doszedł dodatkowy problem dla moich dzieci - nagle zrobiło się w pokoju mało miejsca - fotel usunięto, Robert zajął łóżko, zostało jedno krzesło i stołek. Mogliśmy oczywiście donieść kolejne krzesła, ale miejsca było mało. Wtedy ogłosiłam im, że z powodów logistycznych, będą teraz jeździć do taty rzadziej. Przyjęli to chyba z ulgą, ja też - jakiś ciężar presji z nas zszedł. Po pół roku przeniesiono Roberta do większego pokoju - problem ciasnoty przy kilku gościach zniknął, ale nie wróciłam do obowiązku wizyt co tydzień. Myślę, że teraz są 1-2 razy w miesiącu, nie zawsze razem. I to jest dobre rozwiązanie. Na pewno są zawsze jak jest ważna okazja - jakieś święto rodzinne, okazja do celebracji. Kasia (ku mojemu zdziwieniu) czasem sama zapowiada, że chce jechać ze mną. Jakże mi było miło, gdy w dniu swoich urodzin chciała być u Taty "bo są moje urodziny" - jakby czuła, że to naturalne, że w takim dniu trzeba być razem.
Piotrek jest częściej, bo czasem nie mam go z kim zostawić, ale na trasie do ZOLu mieszka też jego przyjaciel z przedszkola, więc średnio raz na miesiąc podrzucam go na przechowanie :) Wtedy ja sobie spokojnie jadę do męża, a młody ma 3-4 godzinną radochę towarzyską.
Ogólnie jakoś to się samo poukładało.

Jeśli chodzi o reakcje dzieci podczas samych wizyt, to 8-letni Piotruś w ZOLu zachowuje się wobec Roberta z dużą wrażliwością - opowiada mu coś, przytula, pyta go o coś. Natomiast 16-letnia Kasia zachowuje się jak typowa nastolatka - przywita się (mało wylewnie) i zanurza nos w wirtualnym świecie komórki. Chyba nie czuje, że to są jednak nadal cenne chwile, bo kto wie, czy za rok Robert będzie z nami albo czy będzie kontaktowy... Szkoda, że mimo rozmów, to do niej nie dociera - kiedyś może żałować. Ale niczego jej nie narzucam, nie napieram. Cieszę się z jej obecności. Wiem, że kontakty z chorym są trudne dla dorosłych, więc co dopiero dla dzieci? Ogólnie daję im prawo do ucieczek od świata choroby, choć mnie to boli, że nie mają z Robertem takiej więzi, jakiej bym chciała. Wiem jednak, że to wszystko jest skomplikowane i trudne.

Nie zauważam, by po wizycie dzieci były jakieś inne. Znormalniało już to wszystko.

Jestem jednak przekonana, że różne trudne przeżycia z tego okresu wyjdą dopiero po latach, gdy jako dorośli spojrzą na ten czas. Może wtedy opowiedzą mi więcej o swoich wewnętrznych reakcjach? I niestety nie mam wątpliwości, że z wszystkich tych HD-ckich doświadczeń wyjdą życiowo poranieni. A może jednak wrażliwsi, bardziej odpowiedzialni?... Któż to wie? Opowiem Wam za 20 lat :) O ile wcześniej mnie samej jaka cholera nie trafi - haha!
Iza 2014-10-26 12:54
Tarnów
woj.: małopolskie

hm...niby mawia się, że co cię nie zabije, to cię wzmocni, ale to wszystko chyba nie do końca tak jest...
Każda trauma zostawia po sobie ślad w psychice i nigdy nie wiadomo kiedy gdzieś tam ze zwojoną siłą z nas nie "wyskoczy".

Te z dzieciństwa, jak mawiają psychologowie bardzo nas kształtują, są jakimś piętnem itd.
I chyba coś na rzeczy jest.
Dzieciństwo powininno być okresem beztroski, okresem, który wspomina się najlepiej, nie zawsze tak jest niestety. Życie bywa czasem okrutne i szykuje rodzicom, dzieciom "niespodzianki", takie jak chociażby choroby.
Cóż Aniu.. trzymaj się ciepło i dzielnie!
powrót na forum   poprzedni wątek | następny wątek  
 
Aby dodać odpowiedź do tego tematu, należy wypełnić poniższy formularz:
Autor odpowiedzi:
Miejscowość (opcjonalnie):
Województwo:
Adres e-mail (opcjonalnie):
Ikonka odpowiedzi:                     
Tytuł:
Twoja odpowiedź:
Kod:    Przepisz kod: